Katastroficzna czy utopijna wizja Noblistek Tokarczuk i Aleksijewicz? „Tak patriarchat walczy o przetrwanie” [RELACJA]

Tokarczuk i Aleksijewicz
mat. organizatora / fot. Maciej Kulczyński

Rzadko zdarza się aby we Wrocławiu lub w innym mieście w Polsce, spotykały się dwie laureatki literackiej Nagrody Nobla jednocześnie. Tak stało się w Narodowym Forum Muzyki. Przy wspólnej rozmowie zasiadły Polka Olga Tokarczuk i Białorusinka urodzona na Ukrainie, a pisząca po rosyjsku – Swiatłana Aleksijewicz. Dwie bardzo mocne osobowości. Dwa różne literackie charaktery. Jedna dekonstruuje świat w literackiej fikcji, druga opowiada o tym, co niszczy ludzkie relacje i zmienia ludzi na zawsze. Całkowicie realnie.

Wojna, podział i protest. Te słowa weszły do naszego języka bardzo mocno. Powinniśmy się temu sprzeciwciać tu i teraz – mówią zgodnie Tokarczuk i Aleksijewicz. Spotkanie prowadziły prof. Magdalena Środa i dziennikarka TVN Monika Olejnik.

Debatę w NFM rozpoczął szef Wrocławskiego Domu Literatury Irek Grin, a pierwszy spośród zaproszonych gości zabrał głos gospodarz miasta, prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. – Kocham kolejki przed NFM, kiedy widzę, że wrocławianki i wrocławianie stoją i czekają – nawet w takim słońcu, jak dziś – na spotkanie z literaturą. Zaczęło się bombowo, ale cieszę się, że Swiatłana Aleksijewicz po raz kolejny dotarła do Wrocławia. Pierwszy raz była u nas jeszcze przed Noblem, bo w 2015 roku otrzymała nagrodę literacką Angelus. Olga Tokarczuk, zawsze miło mi Cię gościć i przypominać, że Olga jest Honorową Obywatelką Wrocławia i otrzymała ten tytuł także przed literacką Nagrodą Nobla.

Jestem ciekaw, jak zmierzycie się ze słowem protest, który przecież nie jest kojarzony z czułością. Czasem jednak tylko on daje nadzieję. Dziękuję, że jesteście z nami – powiedział Jacek Sutryk, nawiązując na początku do zatrzymania białoruskiej Noblistki na lotnisku w Berlinie. Nie zdążyła na samolot, bo obsługa lotniska miała podejrzenie, że może mieć w torebce bombę.

Na spotkanie ostatecznie zdążyła, a zebrani w NFM ludzie powitali obie Noblistki owacjami na stojąco.

Swiatłana Aleksijewicz o incydencie w Berlinie

Cieszę się, że tu jestem zwłaszcza, że wiem, że są tu Białorusini, moi rodacy. Chciałabym powiedzieć najpierw, że wierzę, że zwycięży nasza idea. Pamiętajmy jednak, że trzeba odpowiednio przygotować każdego człowieka i system do tego czasu. I my i Wy musicie się przygotować na to.

Co do incydentu w Berlinie, to chyba było to po prostu jakieś nieporozumienie, niezręczna sytuacja. Lotnisko jest duże, bardzo komfortowe. Położyłam na taśmie swoje torby, do środka zajrzał pracownik lotniska. Były tam ładowarki i kabelki. Faktycznie nie za bardzo poskładane. Nie pozwolono mi się oddalać i kazano czekać na policję. Policjantka przyszła dopiero po pół godziny i w międzycasie uciekł mi samolot. Pytam więc: czy ja naprawdę wyglądam na terrorystkę? Pewnie w moim kraju jestem za nią uznawana, bo piszę – żartowała Swiatłana Aleksijewicz.

Następnie głos zabrała Olga Tokarczuk. Mówiła między innymi o pandemii koronawirusa. – Bardzo dziękuję, że państwo przyszli tak tłumnie i że możemy się spotkać po tak długim czasie. Dla mnie pandemia, o dziwo, była dziwnym czasem spokoju. Musiałam wiele przemyśleć. Wielu z nas zaczęło się zastanawiać, jak wygląda nasze życie, praca, na co wydajemy pieniądze, samoloty które wykorzystywaliśmy jak taksówki, wszędzie chaos i niepokój podróżny. W tym samym czasie stało się też bardzo dużo złego. Moje największe zmartwienie dotyczy młodych ludzi. Tych, którzy zostali tak długo w domu. Wzrosła liczba przypadków depresji.

– Ten niepokój spowodował, że próbujemy gorączkowo się chwycić czegokolwiek. W mojej wiosce na przykład ludzie kupują ziemię. Robią to bez opamiętania i czasem nawet wydaje się, że dość losowo. Poza tym w wielu krajach władza totalitarna wykorzystała pandemię, by położyć łapę na wszystkim na czym tylko da się ją położyć. Myślę, że to najtrudniejszy czas dla świata od czasów II wojny światowej, bo nie wiemy co dalej – rozpoczęła Olga Tokarczuk.

Czytaj także: Oto laureaci Nagrody Kulturalnej Śląska. Wśród nich Olga Tokarczuk i Sylwester Chęciński

fot. Max Pflegel
fot. Max Pflegel

Tokarczuk i Aleksijewicz o koronawirusie

Na temat pandemii koronawirusa mówiła też białoruska pisarka. – Znów chciałabym wrócić do lotniska w Berlinie, które jest ogromne, ale było puste. Kiedy tylko ktoś zbliżał się do drugiej osoby, od razu ten odskakiwał. Musimy na nowo zdefiniować czas pandemii, stworzyć nowe odczucie siebie w świecie. Nagle okazuje się, że nie my, ale jakiś mikrob jest silniejszy niż jakiekolwiek wojsko. Ten mikrob jest istotą kosmiczną, przyszedł i zniszczył nasz świat. Nie jesteśmy już najważniejsi. Nie możemy być już dłużej tak aroganccy wobec tego, co nas otacza. Pojawiła się też zupełnie nowa twarz śmierci. Niby ten nowy świat przygotowywaliśmy sobie dobrze, ale nie jesteśmy na niego gotowi.

Tokarczuk: Pracowałam jakiś czas, bardzo intensywnie jako terapeutka. Jest taki rodzaj kryzysu, który pomaga podjąć zupełnie inne działania, w duchu zupełnie innego porządku. Kryzys, który ustawia nas do przemiany, do rozwoju. Kiedy odcinasz głowę hydrze, ona staje się silniejsza. W Polsce mamy nawet takie przysłowie, że co cię nie zabije to cię wzmocni.

Profesor Magdalena Środa zapytała noblistki, czy ich zdaniem polityka kobieca jest możliwa. Monika Olejnik z kolei o to, czy mamy do czynienia z kryzysem męskości. Jej zdaniem było to widać przy okazji protestów na Białorusi, kiedy na ulice wychodziły właśnie kobiety, a nie mężczyźni. Moderatorki pytały, czy świat współpracujący, taki gdzie brak jest współzawodnictwa, a pełno jest za to troski i czułości, jest możliwą do osiągnięcia perspektywą przyszłości.

Czytaj także: Białoruska rewolucja i jej twarze [ROZMOWY]

fot. Grzegorz Rajter

Polityka kobieca. Inna forma protestu

Rozpoczęła Swiatłana Aleksijewicz. – Często słyszę trawestację tytułu swojej książki, że rewolucja ma twarz kobiety. To one przecież przychodzą na czas z ideami i rozwiązaniami, które są akurat potrzebne. Gdyby w naszej, białoruskiej rewolucji brali udział tylko mężczyźni, na pewno polałaby się krew. Znów stałoby się to samo co działo się zawsze. Tego chcieliśmy uniknąć. Nie chcieliśmy krwi. To było kobiece spojrzenie i weszło ono do polityki i dlatego tak dużo o Białorusi mówiono. W XXI wieku potrzeba zupełnie nowego, innego oporu. Dlatego były białe sukienki, były białe kwiaty. Ja pamiętam wojskową technikę na ulicach i wiem, że w dzisiejszym świecie potrzeba nam innej formy protestu.

Olga Tokarczuk nawiązała do tej wypowiedzi i ze smutkiej stwierdziła, że jej zdaniem formą protestu, która nie działa są na przykład listy protestacyjne. – Idea jest piękna, ale ona zakłada, że po drugiej stronie jest ktoś wrażliwy i czuły, kogo ten list poruszy. Tymczasem często jest tam ktoś zły, cyniczny i bezduszny. Chciałabym, żeby Państwo wyszli stąd z taką refleksją, jakie inne formy protestu, bez agresji, bez krwi można przeprowadzić. Pomyślmy o tym wszyscy.

Na Białorusi w więzieniu siedzi blogerka – Olga Tokarczuk. Moja imienniczka, której imienia w wersji białoruskiej polskie media nie przytoczyły. Tytuły więc zszokowały mnie, kiedy zobaczyłam, że Olga Tokarczuk siedzi w więzieniu na Białorusi. To mi pokazało, że za tymi kratami może być każdy z nas. Nigdy w najgorszych wyobrażeniach nie sądziłam, że do więzienia może trafić bloger. Ktoś, kto w mediach powiedział coś zupełnie oczywistego. Coś co każdy widzi i wie. To koszmarne.

Zobacz również: Protesty na Białorusi. Takich nie było od dawna

fot. Max Pflegel
fot. Maciej Kulczyński

Piszę właśnie książkę o naszej, białoruskiej rewolucji – kontynuowała Swiatłana Aleksijewicz. – Nie chcę, żeby była to tylko książka koszmarów. To, co kobiety wniosły do oporu, to to że żadnej idei nie możemy liczyć dłużej własnym życiem. Na to przeznaczamy dwa życia, a na to siedem. Tylko nie krew i tylko nie śmierć. Przerażają mnie wszystkie obrazy w muzeach, gdzie partyzanci rzucają się pod czołgi. Dla mnie to nie jest zwycięstwo, dla mnie to porażka. Jeśli kraj potrzebuje bohaterów, to znaczy, że to cierpiący kraj. Myślimy o tym wszystkim w takich starych kategoriach, gdzie byliśmy obleczeni w skóry i aby wygrać bohater musi mordować. Mnie to nie zadowala, ale człowiek jest taką istotką, która nie uczy się zbyt dobrze na własnych doświadczeniach.

Zobacz więcej: Góry Literatury. Rusza festiwal literacki w Nowej Rudzie

Olga Tokarczuk: Trwają w nas, w naszych umysłach trzy wojny. Pierwszą toczy upadający patriarchat. Chwyta się, jak umierająca bestia różnych koszmarnych środków. Np. w Polsce uchwalenie prawa antyabrorcyjnego. W tydzień realnym staje się coś, co nigdy nie przyszłoby nam do głowy. Druga wojna, to wojna tożsamości. To w jaki sposób sami się definiujemy. Dziś wojna o tożsamość stawia też bardzo wyraźne pytanie o tożsamość seksualną. Trzeci rodzaj wojny, który trwa w naszych głowach to bańki informacyjne. Media, internet, do którego dostęp ma każdy despota. Wydaje mi się, że przez te wojny jesteśmy mniej sobie bliscy niż dawno temu odległe plemiona. Nie potrafimy się porozumieć z kimś, kto stoi na przeciwko i ma po prostu inne zdanie.

Zobacz całe spotkanie Tokarczuk i Aleksijewicz w NFM we Wrocławiu:

Piotr Kaszuwara

Dziennikarz. Od wielu lat współpracownik wielu polskich redakcji. Między innymi Polskiego Radia we Wrocławiu, Programu 1, 2 oraz 3 Polskiego Radia, Money.pl, Polsat News i Onet.pl,.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *