Szymon Mechliński to Indiana Jones polskiej opery. Kim są Poszukiwacze Zaginionych Arii? [WIDEO ROZMOWA]

Szymon Mechliński
Na zdj. Szymon Mechliński, fot. mat. pras. Teatr Wielki, Opera Narodowa w Warszawie.

Odnajdujemy, to co dotychczas nie było dostatecznie zaopiekowane – przyznaje śpiewak operowy, baryton Szymon Mechliński. Pochodzi ze znanej muzycznej rodziny, a więc tematy dawnych, zapomnianych dzieł nie były mu obce. Jednak coś zupełnie innego skłoniło go w pewnym momencie światowej kariery, aby wrócić do korzeni polskiej opery.

Pewnego razu w Niemczech, kilku znanych śpiewaków naśmiewało się, że Polska w zakresie kultury operowej, żadnego jakoby wielkiego dorobku nie posiada. I zabolało mnie to, wie pan. Nie mówię tutaj o Karolu Szymanowskim, czy o Stanisławie Moniuszce, ale o innych nazwiskach, które byłyby rozpoznawalne w świecie. To doświadczenie skłoniło mnie tak naprawdę do udowodnienia, że coś takiego istnieje. Tylko o tym zapomnieliśmy. Tak też odnaleźliśmy pierwsze zapomniane arie, urwane partytury i złożyliśmy je w całość. Aby Publiczność mogła je usłyszeć. Żywe, polskie dzieła, po dziesiątkach lat zalegania w bibliotekach i archiwach całego świata – opowiada Szymon Mechliński w rozmowie wideo w www.KolorowePtaki.com.

Niestety muszę w tym momencie dodać, że moim zdaniem troszeczkę jest to też porażka naszego systemu edukacji. Jeśli mamy tyle nazwisk wspaniałych kompozytorów i sam pan słyszał, jaka to jest genialna muzyka. Jeśli ja bądź co bądź – absolwent wyższej uczelni muzycznej na kierunku wokalistyka operowa. Jeśli ja myślałem, że kompozytorów operowych mieliśmy trzech może czterech, no to troszeczkę jest też to wina tego, że nikt mi o tym nie powiedział. Rozumie Pan? No jednak tak to jest – dodaje Szymon Mechliński.

Posłuchaj rozmowy z Szymonem Mechlińskim:

Szymon Mechliński i poszukiwacze zaginionych arii

Piotr Kaszuwara, www.KolorowePtaki.com: Jak wygląda podróż w zapomnianą historię? 

Szymon Mechliński, śpiewak operowy, baryton: Wspólnie z panią profesor Joanną Zarembą z Akademii Muzycznej w Poznaniu, zajmujemy się już od ładnych kilku lat, przywracaniem do życia uśpionych skarbów naszej kultury. Nie boję się tego powiedzieć. Trzeba zdać sobie sprawę, że ze względu na specyficzną historię naszego kraju, na ogromne zniszczenia wojenne i zmiany granic również, wiele dzieł przepadło. Wiele zaginęło albo nie zostało właściwie skatalogowanych i odnalezienie ich jest szalenie czasochłonne.

Dlatego mamy całe morze, ba, cały ocean utworów, nie tylko operowych, chociaż oczywiście ze względu na moją profesję, ja zajmuję się głównie tym, ale proszę mi wierzyć, mamy cały ocean dzieł pozostających w zapomnianych, niezaopiekowanych dostatecznie rękopisach. Przeróżnych kompozytorów, o których wielu, nawet muzykologów, dzisiaj nie słyszało. 

Nazwiska wyciosane z bibliotecznego kurzu

To jak odnaleźć, coś o czym nikt już nie pamięta? 

Problem w tym, że właściwie wielu z nich wcale nie trzeba szczególnie szukać. Jeśli mówię o tych rękopisach, no to na przykład w większości są to dzieła dostępne w bibliotekach. Nawet w dużej mierze skatalogowane. W samej tylko Bibliotece Narodowej w Warszawie znajduje się mnóstwo rękopisów operowych kompozytorów. Jak na przykład Henryka Jareckiego, Adama Mincheimera, czy Piotra Rytla.

No można by wymieniać naprawdę bardzo, bardzo, bardzo długo. Tylko no po prostu problem w tym, że jakoś wysiłki, które mogłyby zmierzać w kierunku opracowania wydania, wysiłki edytorskie, jakoś są nieobecne w naszym kraju. Nawet jeśli są, to w bardzo małym zakresie i te dzieła cały czas pozostają, niestety nie opracowane. W związku z czym my wykonawcy nie mamy materiałów wykonawczych. 

Są też oczywiście dzieła naprawdę zaginione. To jest osobna grupa i takich dzieł również mamy mnóstwo. Bardzo często zdarza się tak, że zachował się np. wyciąg fortepianowy danej opery, natomiast nie zachowała się partytura bądź przepadła lub też jest, ale nie wiadomo gdzie. W naszym przypadku to jest po prostu tak, że my się tym jako pierwsi zajeliśmy po wojnie. Nie znaleźliśmy tego w dżungli innych materiałów. Po prostu jako pierwsi wpadliśmy na pomysł, żeby to wziąć na warsztat i wykonać te dzieła na scenie po niemal 100 latach zapomnienia. 

Jak krakowski, urwany Hejnał

W specyficzny sposób też to Państwo pokazali, dlatego, że były to jedynie fragmenty. Urwane, które mnie kojarzyły się, z tym jak cichnie nagle dźwięk hejnału krakowskiego. 

To bardzo ciekawe porównanie. Nie wiem na ile mogę mówić jeszcze tak jakby publicznie, ale wiem, że Opera Wrocławska myśli bardzo poważnie o wystawieniu w najbliższych latach niektórych oper, w cudzysłowie powiem naszego repertuaru, w całości. 

Może Pan Wołodyjowski? Premiera tego spektaklu odbyła się w 1902 roku we Lwowie i to pewnie tam gdzieś czeka ta zaginiona partytura. Pięknie by było zobaczyć go we Wrocławiu. 

Mam nadzieję, że również pojawi się kiedyś w całości. Być może we Wrocławiu. Byłoby cudownie. Tylko widzi pan, w przypadku Pana Wołodyjowskiego mamy mianowane dwie opcje. Albo naprawdę zebrać sztab muzykologów i przeczesać Lwów tak na 100 procent. Co tam jest? Czy jest? To będzie ciężkim zadaniem, bo tych materiałów tam jest multum. Druga opcja to zlecić napisanie muzyki od nowa. 

Pierwsze kroki już postawiło Ossolineum. Nadal nic nie wiemy o nutach

Skąd w ogóle się u Pana taka pasja wzięła? Czy pamięta pan to pierwsze dzieło, z którym się pan zetknął? 

Początki nie są wesołe i ta historia nie jest wesoła, ale, jakby teraz wspominam ją lepiej i nawet jestem wdzięczny losowi. Bo gdyby nie to niestety przykre zdarzenie, gdyby go nie było, to być może ja bym nigdy nie zaczął się zajmować tym o czym rozmawiamy. 

Byłem mianowicie w Dortmundzie. Wie pan, to był rok 2017 bodajże. W Niemczech, to był mój pierwszy zagraniczny kontrakt. Oniegin Czajkowskiego. Muzycznie był to świetny spektakl. Mieliśmy super dyrygenta, pan Gabriel Welt, niemiecki dyrygent. Mieliśmy świetną obsadę międzynarodową i byli w niej wspaniali śpiewacy. I tam dwie takie osoby: jeden Niemiec, drugi Austriak, zaczęli troszeczkę szydzić, jakby naśmiewać się z mojego kraju i mówili, że Polska w zakresie kultury operowej, żadnego jakby wielkiego dorobku nie posiada. I zabolało mnie to, wie pan. 

Nieznani, zapomniani, jak starożytni bogowie

Znałem kilku kompozytorów operowych polskich, niektórych bardzo lubiłem na przykład jak Stanisława Moniuszkę czy Karola Szymanowskiego, ale tak naprawdę zdałem sobie sprawę, Boże, trochę tego mało w porównaniu z innymi z innymi krajami europejskimi. Zacząłem zadawać sobie pytanie: czy to rzeczywiście tak jest? 

Po wielu latach poszukiwań już wiem, że tak naprawdę żyjemy troszkę w fałszywej rzeczywistości, jeśli chodzi o polską kulturę operową. Sądzimy, że ona była zupełnie inna, niesamowicie bogata, tylko ze względu na tę trudną historię po prostu jest uśpiona. 

Niestety muszę w tym momencie dodać, że moim zdaniem troszeczkę jest to też porażka naszego systemu edukacji. Jeśli mamy tyle nazwisk wspaniałych kompozytorów i sam pan słyszał, jaka to jest wspaniała muzyka, jeśli ja bądź co bądź absolwent wyższej uczelni muzycznej na kierunku wokalistyka operowa, jeśli ja myślałem, że kompozytorów operowych mieliśmy trzech może czterech, no to troszeczkę jest też to wina tego, że nikt mi o tym nie powiedział. Rozumie Pan? No jednak tak to jest. 

Zobacz także: Zapomniany polski skarb we Lwowie [REPORTAŻ PIOTRA KASZUWARY W RADIU WROCŁAW]

Ossolineum wrocławskie już pierwsze fundamenty pod takie poszukiwania położyło. Dobrze w ostatnich latach, m.in. dzięki dyrektorowi Adolfowi Juzwence i dr Wiktorii Malickiej, udało się opisać dzieła literackie, malarstwo. Może przyjdzie czas na muzykalia? 

Wiem, że już taki katalog powstaje. Może przyda się w naszej pracy. Może coś razem wskrzesimy. Ale wie pan, to nie jest tylko problem Wschodu i Zachodu. Kierunki, w których naziści wywozili polskie dzieła były różne. Wiele rzeczy np. z Warszawy trafiło choćby do Paryża i potem ślad się urywa. Niektórzy muzykolodzy mówili mi, że jest w Petersburgu i w Moskwie w archiwach coś takiego jak Polskie Kółeczko. Oczywiście nie mówimy tylko o nutach w tym momencie, ale że bardzo dużo rzeczy skradziono.  

Zaginione arie i Szymon Mechliński w Operze Wrocławskiej

A co z nowości? Co Pan szykuje na 2022? Bo jednak pańską domeną jest nadal śpiew i występy na scenie, a nie grzebanie się w starych dokumentach. Gdzie będzie można Pana usłyszeć, co się będzie działo? 

Niedługo we Wrocławiu będę śpiewał w Manonie Julesa Masseneta, a później we wznowieniu Cyganerii Pucciniego, również we Wrocławiu. Potem będzie Barbara Radziwiłłówna Jareckiego. Wykonaniem naszego koncertu Poszukiwaczy Zaginionych Arii jest też zainteresowany Pan Michał Kluza, wspaniały dyrygent i dyrektor Orkiestry Polskiego Radia w Warszawie. No i wiele, wiele innych koncertów m.in. w Bytomiu, Warszawie i za granicą.

Być może po Warszawie zaginione polskie arie trafią w końcu też za granicę? Kto wie? Może ci dwaj śpiewacy, którzy Pana zainspirowali wystąpiliby w takim przedsięwzięciu? 

Byłoby cudownie. 

Fot. mat. pras. Opery Wrocławskiej, po premierze Poszukiwaczy Zaginionych Arii

Szymon Mechliński. Kim jest?

Szymon Mechliński uzyskał dyplom licencjata i magistra z wyróżnieniem na Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, gdzie studiował pod kierunkiem prof. Jerzego Mechlińskiego, prof. Iwony Kowalkowskiej i Gabrieli Klimy-Kściuczyk. Artysta doskonali swoje umiejętności pod kierunkiem Giorgia Zancanari. 

Ponadto współpracował z Operą Śląską, Filharmonią Śląską, Muzeum Narodowym w Warszawie (Pałac Królikarnia) oraz Muzeum Feliksa Nowowiejskiego w Poznaniu, gdzie regularnie daje recitale i gdzie można go było usłyszeć w partii Fiorella w Cyruliku sewilskim Rossiniego, Zegara w Dziecku i czarach Ravela, Niewolnika nr 3 w Czarodziejskim flecie, Księcia w Weselu Figara Mozarta, partii barytonu w Stabat Mater Szymanowskiego i Marcella w Cyganerii Pucciniego.

Wykonał także partie Dra Malatesty w Don Pasquale Donizettiego i Luigiego w Il Bravo Mercadante na festiwalu operowym w Wexford, Foka w Czarodziejce Czajkowskiego w Lionie i Eugeniusza Oniegina w operze tego kompozytora w Theater Dortmund oraz Opera de Toulon, Księcia Yamadori w Madame Butterfly Pucciniego na festiwalu w Glyndebourne, Fritza w Umarłym mieście Korngolda z zespołem Teatru Wielkiego – Opery Narodowej (występy gościnne), Raimbauda w Hrabim Ory Rossiniego na festiwalu operowym w Dorset oraz Marcella w Cyganerii w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.

W ostatnim czasie artysta wystąpił także ponownie na Festiwalu Operowym w Wexford (Zasłonięty prorok Stanforda), a także w Operze Liońskiej (Strahlbusch w nowej inscenizacji Irrelohe Schrekera), Nationaltheater w Mannheim (Fillipe Maria Visconti w Beatrice di Tenda Belliniego), Filharmonii Narodowej w Warszawie (Ryx w Casanovie Różyckiego), Teatrze Wielkim w Poznaniu (Lescaut w Manon Lescaut Pucciniego) oraz Operze Wrocławskiej (Dandini w Kopciuszku Rossiniego).

Znajdź więcej w serwisie www.KolorowePtaki.com:

Szymon Mechliński
Na zdj. Szymon Mechliński, fot. mat. pras. Teatr Wielki, Opera Narodowa w Warszawie.

Piotr Kaszuwara

Dziennikarz. Od wielu lat współpracownik wielu polskich redakcji. Między innymi Polskiego Radia we Wrocławiu, Programu 1, 2 oraz 3 Polskiego Radia, Money.pl, Polsat News i Onet.pl,.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *