Strajk Kobiet to Warszawa, Kalisz, Zgierz, Radomsko, Łódź Gdańsk, Szczecin, Krosno, Przemyśl i wiele innych miast w Polsce. Mimo pandemii koronawirusa i dużego zagrożenia dla zdrowia, dziesiątki lub nawet setki tysięcy ludzi wyszły na ulice wspólnie ze Strajkiem Kobiet. Samochody w centrach miast stanęły. Wrocław zamarł, ale absolutnie nie w ciszy. Powód: orzeczenie upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że tzw. kompromis aborcyjny jest niezgodny z konstytucją. Zdaniem sędziów, m.in. Krystyny Pawłowicz oraz Stanisława Piotrowicza z PiS, kobiety, które nie chciałyby urodzić dziecka chorego, miałyby podlegać karze więzienia. Czara się przelała.

Zmobilizowane siły policji rozstawiały skrupulatnie swoje warty w najbardziej newralgicznych punktach stolicy Dolnego Śląska. Już od południa radiowozy pilnowały okolic Rynku, Placu Wolności, ulicy Legnickiej, Ostrowa Tumskiego, Placu Grunwaldzkiego, czy też Placu Dominikańskiego. Nie było dziś ciężkiego sprzętu: armatek wodnych, pojazdów opancerzonych, czy wielu sił prewencji w białych kaskach.
Kilka dni wcześniej, w Warszawie mundurowi rzucali grantami hukowymi w protestujących tzw. antycovidowców. To zbulwersowało opinię publiczną i mało brakowało aby ci wymienieni, Strajk Kobiet i Agrounia połączyli siły przeciw rządom Jarosława Kaczyńskiego. Tym razem nie chciano najwidoczniej rozjuszyć społeczeństwa i zjednoczyć go przeciw wspólnemu wrogowi. Dlatego ubrani w lekkie mundury policjanci, byli uzbrojeni tylko w jaskrawe patyczki do kierowania ruchem.


Tuż przed godziną 17.00 w pobliżu Placu Dominikańskiego zaczęło przybywać ludzi. Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet zdążyła jedynie powiedzieć: Dzień dziecka się skończył. Przez pięć lat byliśmy mili. Skończyliśmy ze zgłaszaniem manifestacji i z informowaniem, gdzie pójdziemy. Dzisiaj nikt nie będzie tego wiedział.
– Nie bójcie się – krzyczała przez megafon Marta Lempart. – Dzisiaj możecie sobie iść jak chcecie i którędy chcecie. Nic was nie ogranicza. Plan jest taki, że część z nas idzie tutaj, a druga część tam.
Jedna grupa ruszyła więc ulicą Kazimierza Wielkiego w stronę placu Jana Pawła II, a druga ulicą św. Katarzyny w stronę Ostrowa Tumskiego, czyli kwatery kościelnej, gdzie mieszkają m.in. emerytowany kardynał Henryk Gulbinowicz oraz arcybiskup Józef Kupny. Szli, jak chcieli. Pod prąd, torami tramwajowymi, wysepkami, tunelami, po murkach.

Strajk Kobiet: Wypierdalać
Na Ostrowie Tumskim przed dłuższy czas było jednak spokojnie. Pilnujący willi biskupiej policjanci, podśmiewali się tylko z całej sytuacji. Umilkli dopiero, gdy ktoś zaczął robić im zdjęcia.
– Którędy idą teraz? – informowali się nawzajem przez krótkofalówki. – Nie mam pojęcia. Na razie wygląda na to, że idą… wszędzie – rzucił jeden mundurowy do drugiego.
Ludzi przybywało z każdą chwilą. Transparenty mieli zrobione z czegokolwiek. Kawałki tektury, flamaster. Niektóre powstawały już na ulicy. Niemal żaden się nie powtarzał, ale wszystkie miały wspólne cechy: Strajk Kobiet, prawa kobiet, prawa człowieka, sprzeciw wobec rządu oraz Prawa i Sprawiedliwości. Wielkie zaniepokojenie aktualną sytuacja w kraju.



Strajk Kobiet: Jebać PiS. Wypierdalać. Trzeba było nas nie wkurwiać. Przeproś matkę, zdejmij mundur. Zostaw kota. Jebać kler. To tylko niektóre z haseł, które wybrzmiewały ze złością z gardeł kobiet, które nie wyglądały, jakby miały tyle sił w płucach.
Kilkudziesięciotysięczny tłum maszerował ulicami centrum Wrocławia. Zablokowane samochody, klaksonami naśladowały hasła, skandowane przez manifestantów. Wiele osób za szybami aut miało plakaty Strajku Kobiet. Przyjechali do centrum w geście solidarności, sprzeciwu i wkurwienia.
– Przepraszam, wie pan może którędy do dworca? – spytała grupka młodych ludzi. Najwyraźniej przyjezdnych. – Idziemy na Ostrów! – krzyczał tłum, którym nie kierował już żaden lider. Każda jego wstążka wiła się dowolną ulicą. Organizatorzy Strajku Kobiet zdaje się, że nie mieli tego w planie, ale ludzi nie dało się powstrzymać. Każdy chciał pójść w pobliże Katedry św. Jana Chrzciciela i wykrzyczeć, co od dawna leżało mu na sercu i w duszy.
– Gdzie jesteś? – padało co chwilę pytanie w telefonie. – Jesteśmy przy Placu Legionów – brzmiała odpowiedź.
– Co? Jak to? Ja jestem przy Hali Targowej.
– Co ty mówisz? Aż tylu nas jest?
– Część poszła już na Ostrów.
– Inni na Grunwald.
– I na Plac Społeczny.
– Byłam pod dworcem przed chwilą.
– Idziemy przez Plac Dominikański. Pewnie się spotkamy na Placu Wolności.
– Nie ma opcji. Idziemy w zupełnie inną stronę.

Strajk Kobiet na Ostrowie Tumskim: Tutaj policja
Tym razem nie było możliwości, żeby na bramie pałacu biskupiego zawiesić plakaty, transparenty, czy wieszaki. Choć wiele osób miało je przy sobie. Dostępu do metalowych krat, szczelnie bronili policjanci. Kiedy tłum przybył pod potężne drzwi starego kościoła, z głośników radiowozów dało się słyszeć orwelowski komunikat, który brzmiał, jak nie z tego świata.
Tutaj policja. Jesteśmy w trakcie epidemii. Proszę zostać w domu. Proszę się nie gromadzić. Apelujemy o utrzymywanie dystansu minimum dwóch metrów oraz o zakrywanie ust i nosa. Nikogo to nie interesowało. Idąc tam, wiedzieli co może się wydarzyć.

Strajk Kobiet: Trzeba było nas nie wkurwiać. Jebać PiS. Wypierdalać. Przeproś matkę, zdejmij mundur. Brzmiała odpowiedź z tysięcy gardeł. Dwie młode dziewczyny w dreadach i z kolczykami w nosach, wymachiwały policjantom pięściami przed twarzą, powtarzając jak mantrę te same słowa.
Mundurowi byli niewzruszeni. Pilnowali wejścia do kościoła oraz skrywających się za nimi zwolenników następujących w Polsce od pięciu lat zmian. Nie było ich wielu. Kontrmanifestacją była samotna pani z biało-czerwoną flagą.
Samochody cierpliwie czekały na ruch tłumu. Klaksony wyśpiewywały ten sam rytm, co bębny. Policja nie ściągała z ulic ludzi siedzących i blokujących miejskie arterie. Miasto lekko uśpione w hałasie, oczekuje na to, co przyniosą kolejne dni. – Rewolucja jest kobietą – słychać dziś w całej Polsce.
Inne zdanie niż Strajk Kobiet
Zupełnie inne spojrzenie na Strajk Kobiet mają np. ks. prof. Mariusz Rosik, biblista, który mieszka na Ostrowie Tumskim, czy pochodząca z Radomska poseł PiS Anna Milczanowska. Była prezydent miasta ma córkę z zespołem downa i tak napisała na swoim FB: #StrajkKobiet idziecie teraz pod mój dom! Co chcecie powiedzieć Marcie, mojej córce z Zespołem Downa?! Że nie miała prawa się urodzić!? Że nie ma prawa żyć?! A może chcecie ją przestraszyć!? #barbarzyństwo.
Ks. Mariusz Rosik z kolei tak skomentował kolejny dzień protestów pod wrocławską katedrą: Pod moim oknem od trzech dni maszeruje nienawiść. Modląc się, zapraszam do ponownego odkrycia miłości Bożej. Ponownego – bo to dawna audycja.
Na razie ani prezydent Andrzej Duda, ani nikt z obozu rządzącego nie zabrał głosu ws Strajku Kobiet i protestów, jakie przetaczają się przez kraj.

