Czy ktoś słucha jeszcze reggae w Polsce? Co stało się z festiwalami, które kiedyś wyrastały jak grzyby halucynogenne po deszczu? Tomasz Słodki odpowiada na pytania KolorowePtaki.com, tłumacząc między innymi dlaczego Holendrzy nie palą trawki i czemu nie lubią dzielnicy czerwonych latarni, czyli tzw. Red Light District. Twórca festiwalu Nie zabijaj w Oleśnie, opowiada też o swojej najnowszej podróży do Kolumbii, Argentyny i Meksyku oraz o książce, która ma nas zabrać w głąb Ameryki Południowej. Organizator internetowej kampanii wyborczej Rafała Trzaskowskiego w 2018 roku, mówi także, co sądzi o współczesnym showbiznesie i zmieniających się mediach.
Piotr Kaszuwara, KolorowePtaki.com: Byłeś organizatorem jednego z pierwszych festiwali reggae w Polsce – festiwalu „Nie zabijaj”. Ten co prawda już nie istnieje, ale pamiętam, że kiedy blisko 20 lat temu jeździliśmy do lasu pod Olesnem, to bilety kosztowały kilka złotych, a później podniosłeś cenę do 15 złotych. Dziś o takich cenach można tylko pomarzyć. A wtedy przecież, festiwal był już znany i grały na nim duże gwiazdy. Jak dziś widzisz scenę festiwalową w Polsce?
Tomasz Słodki, dziennikarz i producent: Scena reggae w tamtych czasach bardzo się rozwijała. Był swojego rodzaju boom na reggae. Pamiętam pierwszą edycję w 2002 roku. Przyjechało 500 osób i zapełniło cały Dom Kultury. Z roku na rok było więcej osób i dyrektor powiedział Tomasz stop. Jest już za dużo ludzi, musisz przenieść imprezę w plener. Kiedy tak zrobiliśmy, to nagle się okazało, że przyjechało 6000 osób. Czasy były zupełnie inne.
Zobacz cały wywiad z Tomaszem Słodkim:
Kilka zespołów zaistniało dzięki Nie zabijaj. Kiedyś mało znany Koniec świata, dziś podejrzewam, że wiele osób słyszało ich utwory.
Państwo dobrobytu, Natanael, Za Zu Zi, Etna, Natty Dread, Kultura de Natura, Ganja Ninja. Wiele z nich znalazło się na płytach Skokami ku wolności. Sporo z nich już nie istnieje niestety, bo robili naprawdę dobrą muzykę.
To znaczy, że reggae już nie jest popularne?
Teraz mam wrażenie, że scena reggae upadła. Teraz poza kilkoma znanymi wykonawcami jak Kamil Bednarek czy Mesajah, to słabo jest z tą muzyką w Polsce. Za to widzę, że coraz więcej jest z kolei sceny latino. Spędziłem trochę czasu w Kolumbii i muszę przyznać, że Ameryka Łacińska oszalała na punkcie reggaeton. Na koncerty Malumy choćby, przychodzi po kilkaset tysięcy ludzi. Dlatego ja sam zacząłem też iść w tym kierunku z własną muzyką i wierzę, że za dwa lata to będzie boom także w Polsce.
O Kolumbii powstała też książka. Później napisałeś drugą pt. Amsterdam. Dla turystów to wspaniała atrakcja, a moi znajomi Holendrzy mają dość red light district, dzielnicy czerwonych latarni czy upalonych włóczykijów.
Holendrom rzeczywiście bardzo zależy, żeby oprócz coffieshopów pokazywać też dziedzictwo kulturowe, które mają przecież ogromne. Handel, wielkie dzieła Van Gogha, Rembrandta, niesamowita architektura. Trochę ich to denerwuje, że pracownice seksualne i marihuana są często tym głównym powodem do odwiedzin. Co ciekawe, Holendrzy wcale nie palą tak dużo trawki, jak nam się wydaje. Mimo to, trzeba zauważyć, że Amsterdam jest bardzo kolorowy. Tęczowe flagi, puby gejowskie. Niezwykle otwarte miasto i niezwykle tolerancyjne. Zupełnie inne niż Polska, szczególnie w dzisiejszych czasach.
Niedługo zamierzasz opuścić tę naszą piękną Europę. Znów Ameryka Południowa. Będzie kolejna książka?
Planuję teraz polecieć do Klumbii, Meksyku i Argentyny. Najpierw jednak muszę tam polecieć, a każdy kto chciałby mnie wesprzeć może zainwestować w moje magiczne pudełko. Jeszcze kilka sztuk zostało. Są w nim między innymi cztery moje dotychczasowe książki i płyty Skokami ku wolności! Cały dochód z pudełek ma sfinansować podróż. Będę tam na pewno realizował vlogi podróżnicze…
… które będzie można obejrzeć między innymi na KolorowePtaki.com.
Z przyjemnością!
Na KolorowePtaki.com czytaj także:
Lek na COVID. Odkrycie profesora Marcina Drąga [WYWIAD]
CD Projeckt RED: Zaczynali na poddaszu. Dziś zarabiają więcej niż gwiazdy Hollywood