Pierwszy dzień wiosny 2021 roku nie należy do najcieplejszych i nawet w polskiej stolicy ciepła we Wrocławiu, dzień rozpoczął się od opadów śniegu. To wcale nie znaczy, że nie trzeba się przygotować do zmiany pogody. Znajdą się i tacy, którzy zdecydują się pożegnać zimę topieniem Marzanny, ale pewnie zdecydowana większość, zamiast dawnych obrzędów, wybierze przygotowanie do wiosny swoich ogrodów, ogródków i działek. Jak możemy pomóc stworzyć miejskie trawniki na miarę XXI wieku? Na to pytanie odpowiada dr. hab. Tomasz Szymura z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Różne typy trawników są nieodłączną częścią miasta. Przede wszystkim jesteśmy przyzwyczajeni do trawników pełniących funkcji reprezentacyjne. Króciutko przystrzyżone, nawożone i podlewane są typowym elementem miasta. W Polsce taki krótko przystrzyżony trawnik często był traktowany jako symbol statusu ekonomicznego. Mamy także trawniki „do zadań specjalnych”; roślinność porastająca przydroża, skarpy czy brzegi cieków wodnych. Jest ona również często przycinana, zdominowana często przez jeden gatunek szybko rosnącej i szybko ukorzeniającej się trawy, która ma za zadanie zazielenić miejsce po inwestycji i powstrzymać erozję wodną.
Dziś zaczynamy jednak inaczej patrzeć na zieleń w mieście. Stojąc bezpośrednio w obliczu zmian klimatycznych zastanawiamy się, czy nie jest zbyt kosztowną ekstrawagancją podlewać trawniki i zanieczyszczać środowisko nawozami, tylko po to aby następnie wykaszać przyrastająca zieleń? Widzimy także inne obrazki: zrudziale, wysychające rzadkie kępy traw na skarpach i przydrożach. Czy nie ma możliwości takiego utrzymywania trawników, aby były one wytrzymalsze na susze i gwałtowne opady, wiązały dwutlenek węgla a jednocześnie nie trzeba było ich często kosić i nawozić?
Jest jeszcze jeden aspekt postrzegania przez nas zieleni miejskiej, myślę że szczególnie ważny dla nas w sytuacji epidemii Covid-19, kiedy dostęp do kontaktu z przyrodą był dla wielu z nas ograniczony. Ważna jest dla nas sama natura i jej nieodłączny atrybut – bioróżnorodność. Czy nasze trawniki musza być sterylną zieloną powierzchnią, bez owadów, ptaków i drobnych ssaków?
Ekologiczny trawnik w mieście
Dziś coraz więcej osób, w tym, na szczęście, włodarze naszych miast, chcą trawników przyjaznych naturze i nie obciążających środowiska. Problem w tym, jak uzyskać takie trawniki. Najprostsze rozwiązanie – rzadsze koszenie – nie jest wystarczające w dłuższej perspektywie czasowej. Wbrew, niestety raczej naiwnym, przekonaniom bogactwo gatunkowe trawników nie będzie zadawalająco wzrastać kiedy tylko zaprzestaniemy częstego koszenia. Wynika to z tego, że przez wiele dziesiątków lat intensywnie użytkując trawniki oraz nieustannie przekopując i nawożąc glebę w mieście drastycznie ograniczyliśmy liczbę gatunków roślin półnaturalnych łąk, które mogłyby stworzyć taką przyjazną do środowiska i odporną na ekstrema klimatyczne zieleń miejską.
Po drugie, nasze trawniki przydrożne i miejskie to w istocie izolowane płaty zieleni oddzielone od innych betonem budynków lub asfaltem dróg. Zasiedlające je rośliny często tworzą izolowane populacje podlegające chowowi wsobnemu i zagrożone dużym ryzykiem wymarcia. Myśląc o zwierzętach, zapewnienie im możliwości migracji jest dla nas czymś zrozumiałym – stąd tworzenie korytarzy ekologicznych, czy przejść nad autostradami dla zwierząt. Tak samo jest w przypadku roślin – powinniśmy tworzyć systemy siedlisk ułatwiające populacjom roślin rozprzestrzenianie nasion. Miasto nie jest przyjaznym środowiskiem dla roślin łąk i pastwisk, a szczególnie dla możliwości migracji ich nasion.
Posłuchaj: Po co nam trawa w mieście?
Migracja roślin i współpraca naukowców
Zdając sobie z tego sprawę, wspólnie z naukowcami z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przy współpracy z Zarządem Zieleni Miejskiej postawiliśmy sobie za cel zbadać potencjalną możliwość migracji roślin pomiędzy trawnikami w naszym mieście. Nie interesowało nas to tylko z poznawczego punktu widzenia. Idea utrzymywania bogatych w gatunki, przyjaznych środowisku i rzadko koszonych trawników ma ciągle wielu oponentów: dla wielu z nas jest to nieakceptowalne z punktu widzenia estetycznego, takie miejsca niektórym kojarzą się z zaniedbaniem, czy rozplenieniem się „szkodników”.
Są także tereny, gdzie nie chcemy wysokich traw: tam gdzie ograniczają widoczność przy drogach, na niektórych skwerach, czy w miejscach gdzie, można się położyć i odpocząć. Dlatego w naszych badaniach uwzględniliśmy także priorytyzacje trawników: chcieliśmy wskazać takie, których renaturalizacja będzie najbardziej pożądana do ułatwienia spontaniczna migracje roślin do innych miejsc i zapewni utrzymanie trwałych populacja.
W realizacji tego zadania pomocna na była nam wiedza z zakresu ekologii krajobrazu, dotycząca możliwości migracji typowych gatunków łąkowych oraz… matematyczna teoria grafów. Zaczęliśmy od opracowania mapy rozmieszczenia roślinności zdominowanej przez trawy w granicach naszego miasta. W tym miejscu bardzo wygodne jest angielskie określenie ‘uraban grasslands’ – krótkie i treściwie oddające istotę rzeczy. W języku polskim musiałbym napisać, że przygotowaliśmy mapę „miejskich zbiorowisk trawiastych”, co chyba niezbyt dobrze brzmi.
Posłuchaj także reportażu o Stawach Milickich pt. Ludzkie głosy stawów
Chcieliśmy odejść od tradycyjnego podziału na trawniki, zieleń przydrożną i nieużytki, ponieważ wszystkie te typy tworzą cześć zielonej infrastruktury miasta, są zdominowane przez rośliny trawiaste i mogą utrzymywać populacje dzikich owadów, wiązać węgiel czy retencjonować wodę.
Mając mapę takich płatów „urban grasslands” wyznaczyliśmy najkrótsze odległości pomiędzy wszystkimi płatami zieleni (czyli wierzchołkami, według teorii grafów): odległość od każdego płatu do każdego (dla waszej wiedzy: 2 miliony dziewięćset osiemdziesiąt i pół tysiąca).
Następnie, znając średnie odległości na jakie mogą migrować nasiona i pyłek różnych gatunków roślin łąkowych, w zakresach od 4 do 1000 metrów, analizowaliśmy tylko te systemy płatów, pomiędzy którymi odległość nie przekraczała złożonych przedziałów. Wykorzystując symulacje komputerowe, po kolei „wyłączaliśmy” poszczególne płaty z analizy, patrząc jak ich „wyłączenie” pogorszy system połączeń między trawnikami. Pozwoliło nam to stworzyć listę rankingową płatów (priorytyzację) z uwagi na ich znaczenie dla zachowania możliwości migracji i wymiany genetycznej roślin na naszych trawnikach.
Dobre i złe wieści. Co na to Odra?
Wyniki naszej pracy niosą z sobą dobre i złe wieści: na tle innych miast europejskich mamy stosunkową dużą powierzchnię „urban grasslands”, lecz większość płatów że koncentruje się na obrzeżach miasta, podczas gdy mieszkańcy najgęściej zaludnionego centrum mają w pobliżu siebie bardzo małą liczbę trawników o niewielkiej powierzchni. Niestety płaty położone w centrum są bardzo mocno od siebie odizolowane, nie tworząc połączonych systemów umożliwiających migrację roślin.
Dowiedz się, jak wybrać imienię dla małego pancernika z wrocławskiego ZOO!
Ciekawa jest rola rzeki Odry – z jednej strony wzdłuż jej brzegów tworzą się „ciągi komunikacyjne” dla roślin, ale z drugiej strony utrudnia ona migrację pomiędzy populacjami zasiedlającymi różne brzegi. Jeżeli chcemy myśleć utrzymaniu w centrum miasta bogatych w gatunki, ekstensywnie użytkowanych trawników, których nie trzeba nawozić i podlewać, musimy wspomagać migrację roślin, przez np., dosiewanie nasion gatunków roślin typowych dla półnaturalnych łąk i pastwisk. Jak to robić? A to już są zupełnie inne badania…

Autor: dr. hab. omasz Szymura, Uniwersytet Wrocławski