Maria Tulżankowa wyszła z aresztu w Homlu. Trafiła tam na początku października, niedługo po tym, jak obroniła pracę dyplomową we wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Artystka po pięciu latach spędzonych w Polsce, postanowiła wrócić do kraju i wspierać protestujących rodaków poprzez swoją sztukę. Niedługo później została aresztowana.
W jej uwolnienie zaangażowali się jej przyjaciele, wykładowcy i pracownicy wrocławskiej ASP, a także różne organizacje, w tym Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Amnesty International. Wszystko to nic nie dało. Marysia musiała odsiedzieć orzeczone 15 dni kary administracyjnej. Nie wiadomo, czy na tym się skończy. Jej mamę zwolniono z pracy, a artystka dostała zakaz opuszczania kraju do momentu zakończenia wobec niej postępowania karnego. Jest podejrzewana o organizację nielegalnych zamieszek. W KolorowePtaki.com rozmawialiśmy z nią zaraz po wyjściu z aresztu.
Piotr Kaszuwara, KolorowePtaki.com: Wielu twoich przyjaciół bardzo się o ciebie martwiło i bardzo się ucieszyli, kiedy wyszłaś z aresztu.
Maria Tulżankowa: Bardzo wszystkim dziękuję za wsparcie. Przyszło do mnie mnóstwo listów. To bardzo budujące, jak się jest w więzieniu. Na każdy starałam się odpisać, ale poczta stamtąd idzie bardzo wolno.
Wiesz już konkretnie dlaczego tam trafiłaś?
Najpierw chodziło o tzw. nielegalną działalność ekonomiczną. To był pretekst, żeby w ogóle wejść do mojego mieszkania. Odczytali moje konwersacje na Facebooku. Zobaczyli, że planuję otworzyć galerię sztuki alternatywnej w Homlu i prowadzić tam między innymi warsztaty art terapeutyczne. Pieniądze ze sprzedaży obrazów, chciałam przeznaczyć na pomoc ofiarom represji w Homlu.
To znaczy, że musieli obserwować cię już jakiś czas, bo chyba nie wymyśliłaś tego zaraz po powrocie na Białoruś.
Myślę, że KGB wygrzebało z własnego archiwum informacje, że wcześniej działałam w różnych organizacjach pozarządowych i udzielałam się społecznie. Zanim wyjechałam do Polski to już byłem na ich czarnej liście. Białoruskie KGB teraz bardzo intensywnie szuka ludzi aktywnych w sieci, a ja jestem dość aktywna, dlatego zabrano mi telefony i karty sim do ekspertyzy. Poza tym często przekraczam granicę z Polską, więc jak sądzę pomyśleli, że przewożę stamtąd kasę na rewolucję.
A przewozisz?
Na to też szukali dowodów. Po to chyba było przeszukanie w moim domu. Próbują też potwierdzić, że organizuję i promuję zamieszki uliczne na Białorusi.
Ale jednak oddali ci laptopa i cały sprzęt.
Tak i znalazłam tam od razu banalny Neospy. Usunęłam go już.


Może jest jeszcze coś więcej, o czym nie masz pojęcia?
Jeśli znajdę coś jeszcze, to chyba nabiorę szacunku do naszych służb… Nie. Jednak nie nabiorę do nich nigdy szacunku.
Myślę, że ich wyobraźnia by nie sięgnęła dalej niż Neospy. Będę jednak musiała poszukać jakichś konsultacji dotyczących bezpieczeństwa w internecie. Na razie zmieniłam wszystkie hasła, wylogowałam się z różnych urządzeń. Tyle, że teraz i tak nie wiele to zmienia, bo logowali się do moich profili już dzień po zatrzymaniu. Pewnie za jakiś czas znowu będę musiała zanieść im komputer.
Podejrzewam, że zanim twoja sprawa trafiłaby wyżej, to musieliby znaleźć jakieś dowody już w Homlu.
Chyba nadal mi nie wierzą. W końcu wyglądam na bardzo niebezpieczną osobę (śmiech).
Dlaczego aż tak cię nie lubią?
To już trwa od 2008 roku.
A co im wtedy zrobiłaś?
Miałam wtedy około 20 lat. Też siedziałam w więzieniu i też chodziło o politykę. Od tego czasu nie potrafią zaakceptować, że nie mam nic wspólnego z organizacją protestów.
Razem z twoimi przyjaciółmi długo się zastanawialiśmy, czy w ogóle pisać o twoim zatrzymaniu. Nie było pewności, czy to pomoże, ale w końcu Agnieszka Romaszewska z Bielsatu doradziła nam, żeby to zrobić. Sporo osób usłyszało wtedy o tym, że absolwentka ASP we Wrocławiu trafiła do aresztu na Białorusi.
Trzeba o tym pisać. Oni strasznie nie lubią hałasu. Mogliście mnie zapytać (śmiech).

Do aresztu też docierały do ciebie wiadomości, że media o tobie mówią.
Tak. Nawet śledczy, prokurator, który zajmował się moją sprawą już się z niej wycofał. Teraz nawet nie wiem, kto prowadzi śledztwo. Z tym poprzednim człowiekiem, który na rozkaz KGB wszczął wobec mnie postępowanie kryminale, chciałam nawet porozmawiać, ale ciągle mnie unikał. Osobiście widziałam go tylko raz. Jak mnie zobaczył to od razu chciał uciekać. Porozmawialiśmy i ostatecznie napisał odpowiednie pismo, żeby mnie zostawić w spokoju, ale i tak mnie zatrzymano na 15 dni.
Myślisz, że to będzie miało jeszcze jakąś przyszłość? To śledztwo? Czy raczej je umorzą po prostu z braku dowodów? Prześmiewczy plakat, to chyba jeszcze nie przestępstwo.
Plakat dorzucili do kompletu. Poszło o sztukę i obrazy. O ten pomysł z galerią i wsparciem dla represjonowanych. Tak myślę, bo trudno mi cokolwiek udowodnić. Przede wszystkim oni sądzą, że jestem organizatorką protestów w Homlu.
Nikt nie wziął pod uwagę tego, że pięć lat cię nie było na Białorusi?
Sądzę, że to zainteresowało ich jeszcze bardziej. Blogger NEXTA też mieszka w Warszawie.
Tylko, że sam by nie dał rady zrobić tego, co robi, gdyby ludzie nie przysyłali mu zdjęć i filmów, które publikuje na Telegramie. To nie jest po prostu tak, że nie trzeba organizatorów? Ludzie sami wychodzą na ulice.
Ty i ja to rozumiemy. W ich głowach się to nie mieści.
Skąd wiesz w jaki sposób myślą?
Gliny myślą kategoriami, które im powkładali do głów. Dział ideologii i propagandy. Czasem zaczepiam różnych policjantów i z sobie z nimi rozmawiam. Momentami mam wrażenie, że są jak jakieś zombi.
O czym z nimi rozmawiasz?
Pytam ich co myślą. Kiedy zaczynają do mnie mówić tą swoją propagandową nowomową, to zadaję im pytania, żeby włączyli własną analizę, tego co mówią.
Sokrates tak robił. Udowadniał ludziom, że sami znają właściwe odpowiedzi na większość pytań poprzez odpowiedni dialog.
Czasem wystarczy zwykła prośba o wytłumaczenie, jak oni to wszystko widzą. Wtedy często staje się jasne, że tego nie rozumieją, a tylko powtarzają jakieś slogany.

Co się wtedy dzieje? Wracają do swoich obowiązków, czy któryś odszedł z pracy?
Nie wiem. Nie narzucam ich swojej wizji. Po prostu daję im pretekst i czas, żeby się zastanowili. Najciekawsze jest to, że wielu z nich od razu zaczyna się tłumaczyć. Mówią: przecież my nie jesteśmy źli. Nie mordujemy ludzi.
A były w ogóle takie przypadki, żeby ktoś odszedł z pracy albo przeszedł na drugą stronę?
Mnóstwo. Ale o tym wie więcej fundacja Bysol, która pomaga im w odejściu.
Dlaczego potrzebują do tego pomocy fundacji?
U nas po odejściu z policji musisz oddać państwu bardzo dużo kasy. Odejście to zerwanie kontraktu i niedopełnienie obowiązków z niego wynikających. Niektórzy mają tanie mieszkania, różne rabaty. Mogą wziąć kredyt o bardzo niskim oprocentowaniu. No i później coraz trudniej jest się wycofać. OMON jest trochę jak hodowane bydło, tylko że w koszarach. Dlatego w ogóle nie rozumieją tego, co się dzieje dookoła.
Białorusini to bardzo wykształceni, inteligentni ludzie, a jednak skądś się biorą ci policjanci. Skądś ich werbują.
Ludzie na Białorusi są mądrzy i myślący. Policja, to tylko część społeczeństwa. Rozmowa rekrutacyjna wygląda tak. Wystarczy, że na pytanie: „co potrafisz zrobić na rozkaz?” – odpowiesz: „wszystko„. Ci którzy odpowiadają „wszystko w ramach prawa” – odpadają.
Co się dzieje, kiedy odchodzą ze służby?
W więzieniu poznałam kobietę, której syn był w OMON. Zrezygnował podczas protestów w 2010 roku. Musiał później uciekać z kraju. Jego matka, moja współwięźniarka, też trafiła na 15 dni za kraty. Ona żadnego plakatu nie miała. Zapytano ją tylko o syna. I tyle.
W tym areszcie są w ogóle jacyś prawdziwi przestępcy?
Tak. Jacyś drobni pijacy. Przestępcy też się zdarzali. Protestujących starają się nie trzymać razem w jednym pokoju, żeby nie było nam zbyt wesoło (śmiech).
Nie brak Ci odwagi i dobrego humoru.
Bo to odwaga na pograniczu z głupotą (śmiech). Ale tak poważnie, to po prostu Białorusini mają już dość strachu.
A ty się nie boisz? Nie wolałabyś wyjechać do Polski? Dostać tu azyl polityczny? Nadal jest przecież zagrożenie, że możesz trafić do więzienia nie na dni, a na lata.
Po pierwsze nie jestem na tyle wystraszona żeby uciekać. Uważam, że to wspólnicy reżimu powinni uciekać. Nadal wierzę mocno, że już za chwilę będziemy mieli inny kraj. Nawet jeśli więc mnie zamkną, to nie będzie to trwało aż tak długo (śmiech).
